środa, 29 stycznia 2014

Orientana, maska z naturalnego jedwabiu, granat i zielona herbata

Po nie do końca udanym zetknięciu z kremem z morwą i lukrecją Orientany trochę się tej maseczki obawiałam. Podejrzewałam, że będzie mocno perfumowana, co może spowodować aktywację rumienia. Na szczęście się myliłam. Lubię takie miłe niespodzianki.

Dodam, że maskę miałam możliwość przetestować dzięki Hexxanie :*













Maseczka ma postać porządnie nasączonej płachty. Jest to niezwykle wygodne rozwiązanie, gdyż po upływie 25-30 minut po prostu płachtę zdejmujemy i już. Nie trzeba niczego zmywać (choć gdyby ktoś chciał potem nakładać na buzię makijaż, raczej bym radziła twarz umyć). Materiał dobrze przykleja się do skóry, więc sesja z maską nie wymaga pozycji leżącej.

Płachta została ewidentnie tak pomyślana, że pokrywa też rejony podoczne. Myślę, że osoby z większymi oczami (chodzi mi o budowę oka) mogłyby mieć problem z dopasowaniem materiału do twarzy. U mnie maska gdzieniegdzie odstawała, ale mi to nie przeszkadzało.

Produkt ma bardzo delikatny, nienachalny zapach. Materiał jest przezroczysty, a nie biały, więc aż tak bardzo w masce nie straszymy. Tylko troszkę ;)







Z działania produktu byłam całkiem zadowolona. Najbardziej podobał mi się efekt chłodzenia, który odczuwałam przez cały czas noszenia materiału. Po zdjęciu maski po upływie 30 minut moja skóra rzeczywiście była nawilżona i rozświetlona. Czułam na niej jednak nieco lepki film bardzo podobny do filmu zostawianego przez silikonowe bazy - skóra w dotyku wydawała się być gładka i ujędrniona, ale po umyciu twarzy efekt ten ustąpił.

Maska mnie nie podrażniła.



Orientana troszeczkę się tym produktem w moich oczach zrehabilitowała :)

34 komentarze:

  1. Orientanę uwielbiam, maskę kupuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zupełnie nie znam tej firmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to było moje drugie zetknięcie z nią, oba razy dzięki Hexx :)

      Usuń
  3. Takie maski zawsze mnie ciekawią. Są łatwe w aplikacja i bardzo relaksujące :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zostawiamy w komentarzach linków do bloga. to niegrzeczne. pozdrawiam

      Usuń
  5. Maseczki w płacie jeszcze nie miałam.
    Ale coraz bardziej kusi mnie takie rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię takie maseczki w formie 'husteczki' nakładanej na twarz. Ale z tej firmy jeszcze żadnej nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam w swoich zapasach maseczki w płatach ale przyznam że jeszcze nie próbowałam :) nie wiem sama mam jakiś wewnętrzny opór - wiesz na zasadzie ze się boję że się uduszę jak mumia - coś takiego ;)
    Niemniej ciągnie...zwłaszcza że korzyści całkiem wymierne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy mi by przez myśl nie przeszło, że można mieć podobne obawy :) jak się przemożesz i spróbujesz, przekonasz się jaka to wygoda...

      Usuń
  8. fajny produkt:) ale śmiesznie z nią wyglądasz:) buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nie da się wyglądać atrakcyjnie z takim ustrojstwem na twarzy ;)

      Usuń
  9. Nie znam, w ogóle nie miałam nigdy nic z Orientany.. ale brzmi całkiem całkiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest ok, ale nie wiem, ile kosztuje. jeśli więcej niż 10 zł pewnie nie kupię...

      Usuń
  10. Kompletnie nie znam,w ogóle pierwszy raz widzę recenzję maseczki z tej firmy.
    Fajna forma, nie trzeba zmywać i przekonuje mnie ten efekt chłodzenia, który tak bardzo lubię w upały :) Zimą niekoniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moje naczynka lubią chłodzenie o każdej porze roku ;)

      Usuń
    2. Moje naczynka znowu niedogodne na zimno w tym roku, przezywam masakrę jak wychodzę na ten mróz, do tego jeszcze ten okrutny, silny wiatr, staram się bardzo łagodnie z nią obchodzić.

      Usuń
    3. rozumiem. oby zima szybko się skończyła w tym roku ;)

      Usuń
  11. Ja zawsze po takich "nowościach" boje się efektu i co zastanę po ściągnięciu maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm. ja obserwuję skórę. jeśli zaczyna mnie szczypać/piec, zmywam/ściągam maskę. zwykle obywa się bez większych spustoszeń...

      Usuń
  12. Ja nie lubię takich szmatek i myślę, że ta też nie przypadła by mi do gustu :/ Nie znoszę jak mi coś się lepi na twarzy

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli warto sprawdzić :) Takie płachtowe maski lubię chyba najbardziej obok glinek - są mega wygodne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że tym razem to udany strzał :) Sama lubię maski w płachcie, od czasu do czasu to udane urozmaicenie. Nie są wymagające :) bo czasami nie mam ochoty/czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, właśnie. tu niczego nie trzeba zmywać, więc wygoda na maksa :)

      Usuń
  15. zaszczepiłam się na maski płachtowe przez specyfiki koreańskie, ale bardzo chętnie tą wypróbuję!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią :)

Bardzo proszę o niepozostawiane komentarzy typu: "Fajny blog. Obserwuję i liczę na to samo". Nie reaguję na agresywną autopromocję, więc nie spamuj, a ja nie będę musiała cenzurować :)

UWAGA: komentarze w postach starszych niż 7 dni są moderowane. Zmusił mnie do tego zalew automatycznie generowanych komentarzy, mających na celu reklamowanie różnych stron internetowych.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...